poniedziałek, 8 grudnia 2008

Staram się. To tak na marginesie. Pogoda nie nadaje się do picia. strasznie brudzi szklankę. Na zielonym materacu jest cieplej, bo taka specyfika relacji damsko-męskich.

niedziela, 30 listopada 2008

ABC

W piątek otwarcie sklepu. Jakby nie było Krawiel został sprzedawcą telewizorów. Tak, dokładnie tak. Na razie stawiamy sklep, bo trzeba się zżyć z miejscem pracy.
Co więcej powiedzieć.
Wczoraj byliśmy na nocy z reklamami. Najpierw zgubiliśmy się w centrum handlowym, a później dobrze bawiliśmy się na reklamach społecznych. Wiadomo jak jest.
Obejrzałem 28 dni później i jestem pod wrażeniem. Klimat skojarzył mi się z jednym z numerów Hellblazera.

środa, 26 listopada 2008

Przestrzenie część kolejna

Zawsze tak jest, że kiedy jest naprawdę blisko, to coś kurwa przestawia się w przestrzeni i nie daje ogólnie rady.
Proste historie związane z empatia, bądź jej brakiem. Proste historie, które trzeba później tłumaczyć na kilka języków i poziomów.

niedziela, 23 listopada 2008

Flaki

Książka Białkowskiego nie jest lekka. Więcej napiszę już na olsztynie wschodnim. Słucham Faith The Cure, tak jak kiedyś w marcu.
Nie wiem co będzie na obiad, lubię czasami ten dreszczyk emocji.

środa, 12 listopada 2008

Mamy swoje grafiki

bywało lepiej. ewidentnie. Warmia nie przyjęła mnie dobrze, ja się odwdzięczyłem. uciekinierów nikt nie lubi.

niedziela, 9 listopada 2008

piątek, 7 listopada 2008

czwartek, 6 listopada 2008

Mam plik ulotek zamiast dłoni. Zamiast języka mam funkcje fatyczne mowy. Nie mam jeszcze tytułu magistra i chyba nie będę miał dzisiaj na chleb. Wczoraj padało, a dzisiaj świeci słońce. Jest jednak zimno i ręce znowu czerwienieją na wietrze. Zbiórki mamy o jedenastej, wszyscy się spóźniają, bo nikt nie chce być ulotkarzem.


Na marginesie nienawidzę określenia Wroclove.

poniedziałek, 3 listopada 2008

Kilometry

Siedzimy nad Łyną. Natalie częstuje mnie skrętem. Przypominam sobie tyłek Scarlett w Między słowami. Nie mogę się opanować, by nie namówić jej do wstania, żeby podać mi paczkę petów. Oglądam jej dupę wtedy. Dobre palenie mają. Rozluźnia mnie. Oglądam przepływająca pod moimi nogami Łynę.
-Lubimy takie dni- mówią ta razem, jakby jednym głosem. Słońce powoli chowa się za drzewami. Ja już nie wiem w której utracie świadomości jestem.

poniedziałek, 27 października 2008

Przestrzenie

Nie jestem z Wrocławia, bo nigdy nie byłem. Wychowałem się w małym miasteczku, które przylepione jest do większego miasta. Tak samo jak ziomki z ulicy. Mamy kawałek mapy. Mam dziwne wrażenie, że jakby połączyć te miasta i wioski, to powstałby na mapie Polski krzyż.
Lokalizacje są dwie. Stajemy tam naprzemiennie. Jak w poniedziałek zaczynamy pod Pręgierzem, to we wtorek jest Oławska. Nie możemy palić w trakcie pracy, ale i tak łamie zasady.

piątek, 24 października 2008

Znam ich wszystkich

Znam wszystkich ulotkarzy. Mamy swoje rejony, po których chodzimy. Spotykamy się pod aptekami i bankomatami. Wymieniamy spostrzeżeniami na temat pogody i ludzi na Rynku. Wszyscy jesteśmy skądś. Dzisiaj nie padało.

(c)szubaster.digart.pl

sobota, 18 października 2008

Robotnicze dzielnice cały czas. Na okrągło. Na Warmii. W Oxfordzie. Teraz we Wrocławiu. Z tymi miejscami się zżywam.

piątek, 17 października 2008

Psie pole

Na dzielnicy mamy fabrykę i burdel. Mamy autobusy, którymi możemy dojechać do wszystkich galerii handlowych w mieście. Mamy tez dwa komputery i półki zapełnione książkami. Bilety miesięczne dają komfort dojazdu.
Leżę na materacu i słucham już drugi dzień rożnych płyt Sonic Youth.

wtorek, 14 października 2008

ABC

Tu się dobrze pisze. Składa zdania. Dokonuje różnego rodzaju operacji na literach. Jest już kilka miejsc, które zapewne poznam lepiej jeszcze. Jakieś przestrzenie. Na razie mnie na to nie stać.

czwartek, 9 października 2008

piątek, 3 października 2008

Ermland i Olsztyn Wschodni

Siedziałem u K i M. Bawiłem się drewnianą fifką, która zapoczątkowała Olsztyn Wschodni. Tak samo jak wódka z Krisem i MZTM. Tak samo jak później wódka i szisza na Cichej. Magazyn spożywczy i poranne wstawanie do niego na kacu. Tak samo jak Euro i kimanie u Lusi i Radka. Tak samo jak francuska wolontariuszka i inne przestrzenie. Stancje. Pokoje. Autobusy. Manifestacje poetycki i izba wytrzeźwień. Alkohol z Michałem i innymi osobami w krzunach. Rajdy między lokalami. Wszystko to już się mitologizuje. Rok temu chyba było NPO z Martą, Mileną, Sieniewiczem i mną. Zajebiście czas leci.
Niedługo pojawi się "wywiad" ze mną na minimalbooks i fragment Kalifornii 2. Dam link jak już będzie w sieci. A teraz pakuję się i jutro zaczynam przygodę z Wrocławiem.

czwartek, 2 października 2008

Konteksty, fochy, porno

-Pachniesz inaczej- tak mówi Ona. Oczywiście kurwa, że inaczej. Nie mogło być innej opcji. Zapachy zawsze nas zdradzają. Później zasypiamy. Rano odnajduję się w przestrzeni. Wyławiam pamiątki i książki ustawione równo na półkach. Poduszki i zegarek. Wiem, że na pewno się nie wyspałem
Wracając z przystanku wącham swoje palce. Dochodzę do wniosku, że jej cipka ma bardzo delikatny zapach. Chowam go pod paznokciami. Zapachy są ważne. Palę papierosy tylko jedną dłonią, żeby na drugiej mieć ten zapach. Konotacje z miękkim ciałem w środku muszą być podtrzymywane.

W pokoju jest tylko łózko. W zasadzie nic więcej. Deszcz pada. W zasadzie już nie pada. Palimy papierosy na balkonie. Blok z widokiem na inne bloki i zachód słońca. Taka kurewsko banalna sceneria. Można ją użyć w kilku tysiącach wspomnień. Nie ma żadnego wpływu na mnie.
Stojąc pod blokiem i czekając na nią cały czas mi stał. Wiedziałem, że nie jest w moim typie. Wiedziałem wszystko. Dokładnie wszytko wykalkulowałem. Zapaliłem papierosa. Jednego. Później jeszcze jednego. W plecaku miałem prezerwatywy i wino. Pół słodkie. Czerwone. Wszystko wykalkulowane.
Zeszła, a ja przydeptałem peta przy ławce. Widziałem ja drugi raz w życiu. Nie mogłem powiedzieć w zasadzie nic. Wszystkie opisy i tak ograniczyłyby się jedynie do słów cycki, dupa, usta, cipa. Bardzo proste i nacechowane przemysłowo. Tak jak oceniasz moc komputera czy przydatność robota kuchennego. Liczy się tylko to, co może się przydać. Po chuj się wczuwać. Na wczuwanie był czas w szkole średniej. Na początku studiów. To był czas uniesień. Później jest mechanika relacji. Zanim nie znajdziesz smaczków, musi być mechanika. Ten moment kiedy, walenie konia jest już tak mechaniczne. Tak bardzo mechaniczne, że prawie nic nie czujesz. Jakby dłoń była przezroczysta.
Lubię bawić się w deeptrhoat. Wpychać chuja na siłę do samego końca. Po jaja. Lubię to w takich sytuacjach jak ta. Musi być mocno. Słysze jak się krztusi. Wpycham jeszcze bardziej, a jej ślinianki produkują w chuj śliny. Kurwa zawsze kręciły mnie te łzy na pornosach i odruchy wymiotne. Co jak co, ale kutas nie do końca pasuje do ust. Są tam zęby i żarcie przechodzi. Fiutem nie wykarmisz kobiety.
Na początku zawsze jest jakoś sztywnie. Zastanawiasz się nad wszystkim. Jak zacząć. Lepiej, żeby wyszło samo. Nakręciło się. Jak w tańcu czy po alkoholu. Po czymkolwiek. Wychodzi i już język jest bardzo głęboko. Zapowiada dalszą część dnia. Może być i nocy. Czasami kilka następnych lat. Taka mechanika jak teraz, jest maksymalnie denna. Automatycznie liżę jej szyję i zastanawiam się czy mam się w ogóle wczuwać. Martwić jej wilgocią. Wnikać trzeba, a nie rozkminiać. Zastanawiać się nad całością. Pierdolić. Tak dokładnie. Pierdolić. Już zdjąłem jej bluzkę. Sięgam po pierś.


Generalnie wychodzą mi tylko tego typu rzeczy. nie potrafię skonstruować zasadzie żadnego ciekawego zdania. nie potrafię kurwa skoncentrować na żadnym sensownym tekście. większość zdań jest do dupy i nie ma sensu ich splatać w całość. Czas zmieniać biogramy.