sobota, 14 czerwca 2008

Strasznie dziwne miejsce. Trzy wielkie bloki na końcu Zatorza. Z widokiem na Lubelską i tory. Zajebiście ciężki klimat. Do tego jeszcze ciężkie chmury i deszcz.

piątek, 13 czerwca 2008

Może i Polska odpadnie, ale ale te niezapomniane chwile po tych spotkaniach.Bezcenne. Remis nastroił nas do ciekawego nocnego rajdu. Było psychodeliczne. W chuj ludzi. Dziwne sprawy.Euro zaczęło się z grubej rury i wciąż jest ciekawie. Były tłuste bity i new romantic. Później 100 uciekła raz,następna już nie uciekła.A rano magazyn.
Ten klip może i oklepany, ale jest coś na rzeczy.

czwartek, 12 czerwca 2008

Wszystkie magazyny są takie same. Ten sam zapach. palety, kartony i pot. Są robocze ciuchy i kantyna. W ogóle w UK czy w Polsce wszystko jest identyczne, tylko inaczej się nazywa. W każdym magazynie latają ptaki. Są ciężarówki i tiry. Paleciaki i taśma do okręcania palet. Są menadżerowie i laski w biurze. Laski są obślizgłe i wstrętne. Śmierdzą spermą i chujowymi perfumami. Bałem się zawsze ich. W magazynach porusza się wąskimi uliczkami. Tylko po to, żeby doczekać przerwy. Następnie dożyć końca zmiany. W magzaynach powoli się zdycha. Zdycha z braku perspektyw i powietrza. W magazynach robi sie to najlepiej. Nie na blokowisku czy w swoim pokoju. Tam się po prostu umiera. W magazynach zdychasz przez osiem godzin.
W ogóle zaraz wbijam do jakiegoś magazynu, co by popracować. Working class hero, takie życie. Tak właśnie wygląda rynek pracy. Piękny. Na czas wakacji.Zarobie coś na fajny wrzesień.

środa, 11 czerwca 2008

Dupogodziny




Żeby nie było, że Krawiel żyje tylko pustka egzystencjalną, smutkiem i takimi piredołami-foty z dupogodzin, czyli ten czas który trzeba wysiedzieć na K2.
Mam wrażenie, że dałem się oszukać. Uwierzyłem w coś i mój system obronny się zesrał na chwilę. Teraz zbieram plon tego wszystkiego. Okazuje się, że łuny 40% w szklanej butelce mają większa wartość niż łuny nad miastem.
Łuny jeszcze będą, ale może tym razem prawdziwe i takie, których się później nie żałuje. Nie wiedziałem, że wartość łun poznaje się po takim czasie. Nie mówię, że nie było warto. Mówię, że nie było warto im ufać. wszystko co dobre musi się skończyć, ale czy zawsze musi zostać ten cholerny niesmak. Jak po rzyganiu?

O

Dobijają mnie pytania w TVN 24. Zaznaczam,ze są to pytania dotyczące Euro 2008, no kurwa rozmowa z Sebastianem Mila. W ogóle muszę iść po pety i jechać do oln. Wszystko jest jakieś pokręcone. Wydaje mi się, że moje posunięcia są z lekka chaotyczne, ale mam tam w głowie dalekosiężny cel.
Wierzę, że mogę śmigać po krawędzi i to na tym wszystko ma polegać. Kiedy anegdoty będą zbyt brutalne, to się zastanowię. Tak sobie myślę czy jestem przybity i przygaszony-z jednej strony tak, ale później następuje przyspieszenie. W takim razie nie.
Moim największym problemem jest o na klawiaturze, bo majta się i będę musiał wysłać laptopa do serwisu.

wtorek, 10 czerwca 2008

W ogóle korespondując z blogiem Kocota wrzucam link do promo trzeciego Kodexu. niby Gural to mistrz bragi, ale Fokus napierdala tak zimno i z totalna destrukcją. Tu akurat robi to perfekcyjnie. W góle ja uprawiam prozatorska brage.Bo liczy się skill i flow, chodzi o to. Stara zasada-jak wiesz co ale nie wiesz jak, to się zesrasz zanim zrobisz.

poniedziałek, 9 czerwca 2008

W ogóle jakieś muzyczne pojebanie i poplątanie się odbywa. Głośniki pulsują hip hopem, a później młócę po raz milionktóryśtamrazwmoimżyciu Świetliki. Wszystko spaja Burial, który jest słuchany konsekwentnie.
Mam nieodparte wrażenie, że wróciłem z długiej podróży. Jedna rzecz mnie tylko przeraża-piszę od pewnego czasu wierszyki. Robię to konsekwentnie. Nawet sprawia mi to przyjemność. Praca nad prozą jednak jest zajęciem rozłożonym w czasie, a wierszyk widzę dość szybko. Pachnący chujowizną, ale jednak mój własny.
Bawi mnie dodawanie filmików, więc dodam Towary zastępcze. Byłem pozytywnie zaskoczony po przesłuchaniu. Czerski wycenia koncert na 2.5tys. Niestety nie znajdę w Olsztynie takiego klubu.
Euro 2008 zaczęło się na wysokim poziomie. Wzory kibicowania zostały ustanowione. Powstały nowe anegdoty. Anegdoty powstają w czasie mitologizacji, a jak wiem-tworzy się nowa mitologia. Stara wciąż istnieje, ale na jej gruzach powstaje nowa. Nie wiem czy lepsza, ale na pewno będzie ciekawa i dramatyczna.
Zaczęło się robić ciekawie. Musiało. Mecze to tylko przyczynek do dyskusji o życiu i śmierci.
Bo to jest to, nic więcej tylko to. Właśnie o to chodzi, że był kiedyś dziwny wrzesień.

sobota, 7 czerwca 2008

Czas na nową mitologię. Trzeba pobawić się poststrukturalnymi klockami, tak. Właśnie postrukturalne klocki są boskim narzędziem zabawy z mitologią. Budując nową mitologie wykorzystamy nie tylko to. Wykorzystamy też najnowszą technikę i polskie piwo. Wykorzystamy Euro 2008 i autobusy MPK. Wykorzystamy swoje twarze i kawałki kupy. Wykorzystamy wszystko, żeby stowrzyć nowy mit.




piątek, 6 czerwca 2008


zajebiste kawalki o mocnym klimacie. przygnebiajace i w cholere smaczkow tekstowych.Wrzucam, bo sobie latam po youtube. Oskarżenie o komercje, jest chybione. Dobre i mocne. enjoy it.

dostalem odpowiedz na podanie o warunek, dzisiaj dostane wreszcie indeks. Ruszam po wpisy.Wszystki w zasadzie do przodu, ale musze tylko zebrac to wszystko w indeksie. Sesja bedzie, ale byly trudniejsze-np. na wszystkich innych rocznikach;) ukladam wszystko w swoim tempie, ale wiem,ze i tak bedzie to trwalo jakis czas, moze naprawde dlugo-coz zycie.

czwartek, 5 czerwca 2008

Wiem, że to w chuj pretensjonalne-ten link i w ogóle taki tekst. Jak widomo każdy raz na jakiś czas wraca do tej piosenki. W ogole zajebista sekwencja zdjec. Zajebista sprawa, wiec tym motywuje calosc tego. Caly tekst w polaczenniu ze zdjeciami nabiera wymiaru poza jakies tam stany emocjonalne czy cos innego. opisuje cos zwiazanego bardziej z kultura i calym lajfstajlem. Niewazne.

Mimo wymowy tego klipu, to czuje sie calkiem dobrze, jakos wszystko bardzo budjace jest i zwieksza moja swiadomosc wielu rzeczy. Swiadomosc, jest wazne. W ogole jak napisal Marcin moj blog nabral nowych cech. Polaczenie obrazu z tekstem i muzyka podobno jest calkiem fajne.

Historie związane z oddychaniem

Chyba będzie tego taki tytuł. jak wyżej. teraz wklejam kolejny kawałek:
Od tego momentu nie pamiętam już prawie nic. Może i dobrze. Może to ma jakiś sens- zapomnieć. Po tym asfalcie był już tylko przez chwilę autobus i przez chwilę tylko wysiadałem. Przez chwilę działo się prawie wszystko, a później było już tylko teraz. Po ilości uczucia ściśniętego żołądka zdawałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie było policji i nie było pogotowia. Sprawa musiała być za mała. Zwykła nieudana rozmowa z pracodawcą. Nic w zasadzie takiego. Nie potrzebuję tu jednostek specjalnych. Sprawa jest bardzo prosta, nie zostanę spartańskim wojownikiem i nie będę mógł wejść w zwarcie i tyle. Od tego momentu jestem chyba sobą. Trochę mi się przypomina całe zdarzenie. Te pytania o to czy jestem na tyle dojrzały, by zostać junior managerem. Czy jestem godzien dostać kluczyki do służbowego pojazdu. Który ma dużo naklejek i ukrytą armatę ekonomii w lewym reflektorze. Pytania o to, czy będę w stanie oddać swoją minutową krew im wszystkim. Na znak oddać kapitałowy strzał w stronę wroga, bądź poderżnąć gardło nożem, na którego ostrzu mamy wypisane kursy euro i funta szterlinga. Ja chyba mówiłem, że nie do końca mnie to interesuję. Nie chodzi o to, że jestem pacyfista ekonomicznym. Chodzi o rzeczy związane z czymś na pograniczu duchowości i poczucia egzystencjalnej pustki. Tak, właśnie o to chodzi. I on mnie pytać zaczął chyba wtedy, po tym moim zdaniu. Pytał o to czy jak zabraknie mi na chleb, to nadal będę siedział cicho i nie podejmę żadnej akcji podjazdowej z nożem w zębach i snajperką na plecach. Odpowiedziałem mu, że chleb jaki by nie był, to jego brak przez kilka dni jest sprawą drugorzędną. Wtedy on rzucił się na mnie z furią godną największych wojowników biznesowych i tak teraz jestem tu. I pamiętam mało. Bardziej czuję, że coś się stało. Chyba coś czego odkręcić już nie będę mógł. Pewnie będzie rzutowało na moje życie przez jakiś czas, a później wszystko będzie już normalne. Bo to co przez jakiś czas rzutuje zlewa się po prostu z oddychaniem i nie czuć różnicy.

copyright (c) by Michał Krawiel

środa, 4 czerwca 2008

Na studiach już nie ma żadnego zagrożenia czymś co wymagałoby podania. Generalnie normalizuje mi się powoli wszystko, oczywiście pomagają mi w tym ludzie. Mimo tego, że jestem zakochanym w sobie dupkiem, to stworzyłem jak się okazuje kilka zdrowych relacji. A tak na marginesie jakoś nakręciłem się, żeby poczytać Adorno. Tak sobie na to wpadłem w okejce. Bez większego sensu i powiązania z obrazem za szybą.
Pisze całkiem dużo na tym blogu, ale tak jest w życiu, że akurat kiedy wszystko zwalnia. Wchodzi w slowmotion, to wtedy jest czas na pisanie bloga.

Oddychanie

Czuje,ze w trakcie sesji powstanie pomysł na cos co ma zastąpić NPO. NPO się przejadło i skończyło. Nie ma już żadnego pomysłu na kontynuowanie tego w tej formie i pod ta nazwa. Powstanie i powstaje w mojej głowie następca NPO, choć nie wiem czy w sensie jakiejś kontynuacji. Wątpię.
Medium opiniotwórcze też nie umarło. Teraz jest sensowny pomysł i wiemy jakie sensowne kroki trzeba podjąć. Oczywiście będą podjęte. No i oczywiście nie na hop siup. Spokojnie i logicznie.

wtorek, 3 czerwca 2008

Fragmenty i inne historie związane z oddychaniem

Upał utrudnia trochę koncentracje, ale to kwestia czasu. Przyzwyczaję się. W sobotę zaliczę historię języka, w zasadzie mogłem już w czwartek mieć to za sobą. Niestety wyszło z lekka inaczej, ale nie będę płakał z tego powodu. Współczesna tez będzie już jutro praktycznie do przodu. Jeszcze tydzień temu wszystko było takie pokręcone, a teraz się normalizuje. Piszę całkiem sporo. Inglisz ładnie powstaje i zaraz minę punkt kulminacyjny. Poza tym trochę piszę nowy tekst. Wrzucę go teraz, nie ma jeszcze tytułu:


Zrobiłem wszystko co miałem. Wstałem i zapaliłem na czczo. Napiłem się kawy. Słońce daje nam popalić, widzę to po ilości papierosów w paczce. Mniej i mniej. Czasu jednak wystarczająco dużo. Założyć marynarkę. Kołnierz koszuli rozpięty. Marynarka też nie zapięta. Wszystko, żeby zachować pozory luzu i elegancji. Po kawie najlepiej się goli. Kofeina otwiera wszystko. Włosy są delikatniejsze. Wyglądam dobrze. O wiele lepiej niż się czuję. Gładka twarz pomaga w zachowaniu spokoju. Nerwy nie poruszają szorstkim zarostem. Wszystko wydaje się takie spokojne. Na twarzy pojawia się oko cyklonu.
Każdy z nas wierzy w jakąś mitologię. Eschatologia i martyrologia. Choć wolimy to pierwsze. Nie chodzi wcale o Boga czy inne bóstwa. Takie hybrydy wszystkiego co w przyrodzie. Pomieszanie niedzielnych seriali z niedzielną mszą. Herosi z korporacji. Synowie bogów koniunktury. Giełda w Nowym Jorku daję łaskę i znak. Kiwa i dzielni herosi wyruszają na wojnę z hordą chińskich ekonomistów. W wąwozie termopilskim na ulicy Książęcej w Warszawie. Starcie daje nam wszystkim do zrozumienia, że nasze marynarki też muszą luźno powiewać. Jak sztandary. Dzisiaj czuję jakbym był czymś więcej. Zakładam marynarkę. Dopijam kawę. Próbuję ocenić temperaturę na zewnątrz. Po kolorze moczu dojść do wniosku ile mam przed sobą życia. Czuję w sobie moc. Moje nasienie może zapładniać wszystkich i wszystko. Taka mam siłę.
W telewizji mówią, że będzie dobrze. Wierzę w to, bo ja mam taki problem, że wierzę jednak w happy endy. Nauczyłem się tego w kinie. Tylko sprawdzę skrzynkę pocztową, a później wyruszę. Tak, to musi być wyruszenie. Bo na pole bitewne się wyrusza. Nigdy nie idzie. Dokładnie tak. Nie wyobrażam sobie, żeby w książce historycznej napisali: poszli na pole bitewne. Musi być opis w formie wyruszyli. Ruszyli. Skierowali się. Tak musi być, bo patos jest rzeczą nieodzowną w takiej sytuacji. Kiedy mówimy o wojnie, bądź miłości. Ja prowadzę wojnę podjazdową z pracą. Szukam jej. Chcę zostać korporacyjnym herosem. Heroiczna walka z układem wewnątrz korporacji. Szef i ponad tym wszystkim chińskie fabryki składające nasze laptopy. Tego nie chcę, ale muszę. Chcieć i musieć, to czasami się zlewa, bo jak bardzo musisz to po prostu chcesz. Tylko w drugą stronę to nie działa, bo jak bardzo chcesz, to wcale nie musisz. Skomplikowane. Język jest tak skomplikowany. Czasami jeden wyraz może zabić, bądź spowodować trwałe zmiany w sercu. Na ulicy jest w miarę okej. W tym miejscu ruch jest duży, ale okoliczne działki i zielony pagórek wyciszają lepiej niż te mury. Bloki wznoszą się zaraz po lewej stronie. Asfalt przecięty na dwie części niskim zielonym murkiem. Słońce nagrzewa mi marynarkę.

copyright (c) by Michał Krawiel

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Palenie samego

Dokonałem aktu samospalenia mojej tożsamości internetowej.Gadugadu sie zagotowalo. Usunalem wszystkich z grona, nie ze wzgledu na sympatie czy antypatie-po prostu nie wiem jak usunac caly profil.

niedziela, 1 czerwca 2008

Nie lubie pisac takich rzeczy, ale musze czasami pozbyc sie emocji. Moja sytuacja jest totalnie popierdolona. nie ma zadnego wyjscia, musze posluchac najbardziej radykalnych rad. chyba tak zrobie, bo trzeba ratowac chociaz siebie, zeby calkowicie nie stracic kontaktu z rzeczywistoscia.