Dzisiaj finał i Olsztyn Wschodni. Jutro exam i Olsztyn Wschodni. Olsztyn Wschodni i Olsztyn Wschodni i w ogóle to Olsztyn Wschodni.
Splot emocjonalnych zawirowań. Potrzeb i wielki balon przyleciał na Zatorze. Przycupnął na dachu 10piętrowaca.
niedziela, 29 czerwca 2008
sobota, 28 czerwca 2008
nieswiadomka na cichej,kilka ciekawych fraz miedzy banalem
Pociąg wytrąbił koniec. Rozerwał szyny już kurwa nie było nic oprócz niedokończonej paczki szlugów. W magazynie okazało się, że moje życie składa się z sekwencji, które smakują jak westy czerwone. Przedawkowane.
W Rodowie było wszystko, a później trzeba było wracać do domu i zająć się lizaniem swojej ręki. Z nadzieją, że wyskoczy z niej rak i wszytko będzie miało jakiś sens. Nic więcej poza walka o to, żeby mieć jakiś sens. Wylizałem sobie dziurę w przedramieniu. Widzę podłogę i jak stoję na cmentarzu, to widzę nagrobki. Dziury w ziemi.
Blok jest tak wysoko, że nie daje rady nie myśleć o tym co może być jeszcze ponad.. moja obawa i sześć pięter niżej jakieś życie. Widziałem je idąc Zientary-Malewskiej. Wzdłuż torów, a w autobusie wcześniej siedziały dwie dupy z ogromnymi cyckami i z jeszcze większymi brakami w mówieniu. Policzyłbym do dziesięciu, ale brakuje mi wyobraźni.
Napisałem jej w liceum wiersz w sms. Powiedziała mi, że coś ze mnie będzie w przyszłości. Po pięciu latach mam emocjonalne emo, bo zostawiła mnie kolejna dziewczyna. Przez brak przyszłości. Zostaje mi przeszłość i kilka brutalnych i beznadziejnych anegdot, które mogę opowiadać nowo poznanym koleżankom, które generalnie nie robią nic poza powodowaniem erekcji.
Mam nadzieję, że nigdy więcej się nie spotkamy. Tak kiedyś powiedziała mi pewna kobieta. Nie spotkaliśmy się więcej. Nawet na ulicy. Pamiętam tylko smak jej włosów. Twarz nie była koniecznością.
Sam spotykając siebie na ulicy wpadłbym w konsternacje. Ogólnie pojęte zdziwienie. Jak można być tak chujowym. Czasami lubię w siebie nie uwierzyć. Zdziwienie później przed lustrem, bo cień wygląda zupełnie inaczej.
W Rodowie było wszystko, a później trzeba było wracać do domu i zająć się lizaniem swojej ręki. Z nadzieją, że wyskoczy z niej rak i wszytko będzie miało jakiś sens. Nic więcej poza walka o to, żeby mieć jakiś sens. Wylizałem sobie dziurę w przedramieniu. Widzę podłogę i jak stoję na cmentarzu, to widzę nagrobki. Dziury w ziemi.
Blok jest tak wysoko, że nie daje rady nie myśleć o tym co może być jeszcze ponad.. moja obawa i sześć pięter niżej jakieś życie. Widziałem je idąc Zientary-Malewskiej. Wzdłuż torów, a w autobusie wcześniej siedziały dwie dupy z ogromnymi cyckami i z jeszcze większymi brakami w mówieniu. Policzyłbym do dziesięciu, ale brakuje mi wyobraźni.
Napisałem jej w liceum wiersz w sms. Powiedziała mi, że coś ze mnie będzie w przyszłości. Po pięciu latach mam emocjonalne emo, bo zostawiła mnie kolejna dziewczyna. Przez brak przyszłości. Zostaje mi przeszłość i kilka brutalnych i beznadziejnych anegdot, które mogę opowiadać nowo poznanym koleżankom, które generalnie nie robią nic poza powodowaniem erekcji.
Mam nadzieję, że nigdy więcej się nie spotkamy. Tak kiedyś powiedziała mi pewna kobieta. Nie spotkaliśmy się więcej. Nawet na ulicy. Pamiętam tylko smak jej włosów. Twarz nie była koniecznością.
Sam spotykając siebie na ulicy wpadłbym w konsternacje. Ogólnie pojęte zdziwienie. Jak można być tak chujowym. Czasami lubię w siebie nie uwierzyć. Zdziwienie później przed lustrem, bo cień wygląda zupełnie inaczej.
czwartek, 26 czerwca 2008
środa, 25 czerwca 2008
poniedziałek, 23 czerwca 2008
wykurw w płuco
Wykurw w płuco na przerwie. Staram sobie wyobrażać swoje płuca, ale mnie ta beznadziejna ilość smoły nakręca.
Kierownik z ubiegłego tygodnia to pajac, ten z tego tygodnia pozwala zajebać w płuco. Nie lubię tej roboty, lubię tylko hajs który mi wpada za każdą godzinę. To jakoś mi pomaga. W zasadzie ciężko mi się tylko tam się idzie. Jutro coś czuje, że nie będzie to jakiś delikatny spacerek. Później jakoś damy rade. Zajebie w płuco szlugów chyba z tonę i przeżyję kolejne osiem godzin.
W lipcu znajdę sobie jakieś lokum. Zapierdolę wtedy w chuj słów. Sylaby poleją się jak wino. INR skończę i będę mógł zacząć się bawić w poprawianie. Przepisywanie. Wyrzucanie.
We wrześniu musi być dziwnie. Musi być jakieś miejsce i muszą być jakieś łuny nad miastem. Teraz jest brutalnie i codziennie pikuje, żeby poderwać siebie przed samą ziemią. Nie mam ochoty na lizanie bruku. Mogę co najwyżej posłać całusa i w górę.
Kierownik z ubiegłego tygodnia to pajac, ten z tego tygodnia pozwala zajebać w płuco. Nie lubię tej roboty, lubię tylko hajs który mi wpada za każdą godzinę. To jakoś mi pomaga. W zasadzie ciężko mi się tylko tam się idzie. Jutro coś czuje, że nie będzie to jakiś delikatny spacerek. Później jakoś damy rade. Zajebie w płuco szlugów chyba z tonę i przeżyję kolejne osiem godzin.
W lipcu znajdę sobie jakieś lokum. Zapierdolę wtedy w chuj słów. Sylaby poleją się jak wino. INR skończę i będę mógł zacząć się bawić w poprawianie. Przepisywanie. Wyrzucanie.
We wrześniu musi być dziwnie. Musi być jakieś miejsce i muszą być jakieś łuny nad miastem. Teraz jest brutalnie i codziennie pikuje, żeby poderwać siebie przed samą ziemią. Nie mam ochoty na lizanie bruku. Mogę co najwyżej posłać całusa i w górę.
niedziela, 22 czerwca 2008
Pobawię się z reszta filmików i wrzucę jakieś zmontowane. Zobaczymy czy sobie poradze z edycja. Wczoraj powtórka z rozrywki, choć trochę inaczej zawsze. W ogóle muszę się przeprowadzić na Zatorze. Tak, ma to jakieś zalety. Nocny rajd po szlugi do jakiegos nocnego. Ekipy mijane. Takie małe miejskie mitologie.
sobota, 21 czerwca 2008
Wyspałem się. Po czwartku trzeba było mocno przyłożyć się do regeneracji. Cholera ja z przerwami przespałem spory kawałek piątku i mały kawałek soboty. Ale warto było odpuścić sobie sen w czwartek.
Posprzątam dzisiaj pokój. Ogolę się też.
Napiszę coś i coś też przeczytam.
A ten kawałek mi się wkręcił ostatnio
Posprzątam dzisiaj pokój. Ogolę się też.
Napiszę coś i coś też przeczytam.
A ten kawałek mi się wkręcił ostatnio
środa, 18 czerwca 2008
Mak i Peq w Bwie-czyli tak zwana akcja ratunkowa 2008
wtorek, 17 czerwca 2008
Brak snu. Stanowczo tego mi brakuje. Brakuje m tez wielu innych rzeczy,ale brak snu jest podstawowym brakiem na chwilę obecną. Zdałem exam, Polska odpadła, generalnie kroi się większa akcja, poza tym niedługo wyjdzie na jaw zakład o nike za 5zeta. Co i jak, to się okaże na dniach.
A ten klip rozpierdolił mnie, kiedy byłem w ogólniaku. Taka reminiscencja.
A ten klip rozpierdolił mnie, kiedy byłem w ogólniaku. Taka reminiscencja.
poniedziałek, 16 czerwca 2008
Dobra dzisiaj exam z historii języka, ale to nie on jest hajlajtem dnia. Głównym wydarzeniem jest oczywiście mecz, bo zwykły mecz może się skończyć nad ranem w Młotku. Trzeba być czujnym:]
Znowu wszystko będzie pływać i rozpuszczać się i wszystkie te zmiany stanów skupienia. Wszystkie stany skupienia. Dzisiaj będzie i kawa i procenty,jutro na pewno procenty. Wszystko już dogadane. Obiecuję, że jednak posprzątam kiedyś pokój i będę szczęśliwy.
Znowu wszystko będzie pływać i rozpuszczać się i wszystkie te zmiany stanów skupienia. Wszystkie stany skupienia. Dzisiaj będzie i kawa i procenty,jutro na pewno procenty. Wszystko już dogadane. Obiecuję, że jednak posprzątam kiedyś pokój i będę szczęśliwy.
niedziela, 15 czerwca 2008
Stałem wczoraj z Ziomkiem i gadaliśmy. Popijaliśmy czerwonego specjala. Obserwowałem ludzi wbijających do knajpy na mojej ulicy. Ziomek mówił o jakiejś lasce. Ja mówiłem mniej. Skupiałem się na słuchaniu, bo właściwie nie mam ostatnio nic ciekawego do powiedzenia.Bo impresje z miejsc czy różnych sytuacji, nie zawsze są idealne do opowiedzenia. Czasami fajnie posłuchać rytmu języka.
Piję kawę i słucham remiksu Bloc Party zrobionego przez Buriala.
Piję kawę i słucham remiksu Bloc Party zrobionego przez Buriala.
sobota, 14 czerwca 2008
piątek, 13 czerwca 2008
Może i Polska odpadnie, ale ale te niezapomniane chwile po tych spotkaniach.Bezcenne. Remis nastroił nas do ciekawego nocnego rajdu. Było psychodeliczne. W chuj ludzi. Dziwne sprawy.Euro zaczęło się z grubej rury i wciąż jest ciekawie. Były tłuste bity i new romantic. Później 100 uciekła raz,następna już nie uciekła.A rano magazyn.
Ten klip może i oklepany, ale jest coś na rzeczy.
Ten klip może i oklepany, ale jest coś na rzeczy.
czwartek, 12 czerwca 2008
Wszystkie magazyny są takie same. Ten sam zapach. palety, kartony i pot. Są robocze ciuchy i kantyna. W ogóle w UK czy w Polsce wszystko jest identyczne, tylko inaczej się nazywa. W każdym magazynie latają ptaki. Są ciężarówki i tiry. Paleciaki i taśma do okręcania palet. Są menadżerowie i laski w biurze. Laski są obślizgłe i wstrętne. Śmierdzą spermą i chujowymi perfumami. Bałem się zawsze ich. W magazynach porusza się wąskimi uliczkami. Tylko po to, żeby doczekać przerwy. Następnie dożyć końca zmiany. W magzaynach powoli się zdycha. Zdycha z braku perspektyw i powietrza. W magazynach robi sie to najlepiej. Nie na blokowisku czy w swoim pokoju. Tam się po prostu umiera. W magazynach zdychasz przez osiem godzin.
środa, 11 czerwca 2008
Dupogodziny
Mam wrażenie, że dałem się oszukać. Uwierzyłem w coś i mój system obronny się zesrał na chwilę. Teraz zbieram plon tego wszystkiego. Okazuje się, że łuny 40% w szklanej butelce mają większa wartość niż łuny nad miastem.
Łuny jeszcze będą, ale może tym razem prawdziwe i takie, których się później nie żałuje. Nie wiedziałem, że wartość łun poznaje się po takim czasie. Nie mówię, że nie było warto. Mówię, że nie było warto im ufać. wszystko co dobre musi się skończyć, ale czy zawsze musi zostać ten cholerny niesmak. Jak po rzyganiu?
Łuny jeszcze będą, ale może tym razem prawdziwe i takie, których się później nie żałuje. Nie wiedziałem, że wartość łun poznaje się po takim czasie. Nie mówię, że nie było warto. Mówię, że nie było warto im ufać. wszystko co dobre musi się skończyć, ale czy zawsze musi zostać ten cholerny niesmak. Jak po rzyganiu?
O
Dobijają mnie pytania w TVN 24. Zaznaczam,ze są to pytania dotyczące Euro 2008, no kurwa rozmowa z Sebastianem Mila. W ogóle muszę iść po pety i jechać do oln. Wszystko jest jakieś pokręcone. Wydaje mi się, że moje posunięcia są z lekka chaotyczne, ale mam tam w głowie dalekosiężny cel.
Wierzę, że mogę śmigać po krawędzi i to na tym wszystko ma polegać. Kiedy anegdoty będą zbyt brutalne, to się zastanowię. Tak sobie myślę czy jestem przybity i przygaszony-z jednej strony tak, ale później następuje przyspieszenie. W takim razie nie.
Moim największym problemem jest o na klawiaturze, bo majta się i będę musiał wysłać laptopa do serwisu.
Wierzę, że mogę śmigać po krawędzi i to na tym wszystko ma polegać. Kiedy anegdoty będą zbyt brutalne, to się zastanowię. Tak sobie myślę czy jestem przybity i przygaszony-z jednej strony tak, ale później następuje przyspieszenie. W takim razie nie.
Moim największym problemem jest o na klawiaturze, bo majta się i będę musiał wysłać laptopa do serwisu.
wtorek, 10 czerwca 2008
W ogóle korespondując z blogiem Kocota wrzucam link do promo trzeciego Kodexu. niby Gural to mistrz bragi, ale Fokus napierdala tak zimno i z totalna destrukcją. Tu akurat robi to perfekcyjnie. W góle ja uprawiam prozatorska brage.Bo liczy się skill i flow, chodzi o to. Stara zasada-jak wiesz co ale nie wiesz jak, to się zesrasz zanim zrobisz.
poniedziałek, 9 czerwca 2008
W ogóle jakieś muzyczne pojebanie i poplątanie się odbywa. Głośniki pulsują hip hopem, a później młócę po raz milionktóryśtamrazwmoimżyciu Świetliki. Wszystko spaja Burial, który jest słuchany konsekwentnie.
Mam nieodparte wrażenie, że wróciłem z długiej podróży. Jedna rzecz mnie tylko przeraża-piszę od pewnego czasu wierszyki. Robię to konsekwentnie. Nawet sprawia mi to przyjemność. Praca nad prozą jednak jest zajęciem rozłożonym w czasie, a wierszyk widzę dość szybko. Pachnący chujowizną, ale jednak mój własny.
Bawi mnie dodawanie filmików, więc dodam Towary zastępcze. Byłem pozytywnie zaskoczony po przesłuchaniu. Czerski wycenia koncert na 2.5tys. Niestety nie znajdę w Olsztynie takiego klubu.
Mam nieodparte wrażenie, że wróciłem z długiej podróży. Jedna rzecz mnie tylko przeraża-piszę od pewnego czasu wierszyki. Robię to konsekwentnie. Nawet sprawia mi to przyjemność. Praca nad prozą jednak jest zajęciem rozłożonym w czasie, a wierszyk widzę dość szybko. Pachnący chujowizną, ale jednak mój własny.
Bawi mnie dodawanie filmików, więc dodam Towary zastępcze. Byłem pozytywnie zaskoczony po przesłuchaniu. Czerski wycenia koncert na 2.5tys. Niestety nie znajdę w Olsztynie takiego klubu.
Euro 2008 zaczęło się na wysokim poziomie. Wzory kibicowania zostały ustanowione. Powstały nowe anegdoty. Anegdoty powstają w czasie mitologizacji, a jak wiem-tworzy się nowa mitologia. Stara wciąż istnieje, ale na jej gruzach powstaje nowa. Nie wiem czy lepsza, ale na pewno będzie ciekawa i dramatyczna.
Zaczęło się robić ciekawie. Musiało. Mecze to tylko przyczynek do dyskusji o życiu i śmierci.
Bo to jest to, nic więcej tylko to. Właśnie o to chodzi, że był kiedyś dziwny wrzesień.
Zaczęło się robić ciekawie. Musiało. Mecze to tylko przyczynek do dyskusji o życiu i śmierci.
Bo to jest to, nic więcej tylko to. Właśnie o to chodzi, że był kiedyś dziwny wrzesień.
sobota, 7 czerwca 2008
Czas na nową mitologię. Trzeba pobawić się poststrukturalnymi klockami, tak. Właśnie postrukturalne klocki są boskim narzędziem zabawy z mitologią. Budując nową mitologie wykorzystamy nie tylko to. Wykorzystamy też najnowszą technikę i polskie piwo. Wykorzystamy Euro 2008 i autobusy MPK. Wykorzystamy swoje twarze i kawałki kupy. Wykorzystamy wszystko, żeby stowrzyć nowy mit.
piątek, 6 czerwca 2008
zajebiste kawalki o mocnym klimacie. przygnebiajace i w cholere smaczkow tekstowych.Wrzucam, bo sobie latam po youtube. Oskarżenie o komercje, jest chybione. Dobre i mocne. enjoy it.
dostalem odpowiedz na podanie o warunek, dzisiaj dostane wreszcie indeks. Ruszam po wpisy.Wszystki w zasadzie do przodu, ale musze tylko zebrac to wszystko w indeksie. Sesja bedzie, ale byly trudniejsze-np. na wszystkich innych rocznikach;) ukladam wszystko w swoim tempie, ale wiem,ze i tak bedzie to trwalo jakis czas, moze naprawde dlugo-coz zycie.
czwartek, 5 czerwca 2008
Wiem, że to w chuj pretensjonalne-ten link i w ogóle taki tekst. Jak widomo każdy raz na jakiś czas wraca do tej piosenki. W ogole zajebista sekwencja zdjec. Zajebista sprawa, wiec tym motywuje calosc tego. Caly tekst w polaczenniu ze zdjeciami nabiera wymiaru poza jakies tam stany emocjonalne czy cos innego. opisuje cos zwiazanego bardziej z kultura i calym lajfstajlem. Niewazne.
Mimo wymowy tego klipu, to czuje sie calkiem dobrze, jakos wszystko bardzo budjace jest i zwieksza moja swiadomosc wielu rzeczy. Swiadomosc, jest wazne. W ogole jak napisal Marcin moj blog nabral nowych cech. Polaczenie obrazu z tekstem i muzyka podobno jest calkiem fajne.
Mimo wymowy tego klipu, to czuje sie calkiem dobrze, jakos wszystko bardzo budjace jest i zwieksza moja swiadomosc wielu rzeczy. Swiadomosc, jest wazne. W ogole jak napisal Marcin moj blog nabral nowych cech. Polaczenie obrazu z tekstem i muzyka podobno jest calkiem fajne.
Historie związane z oddychaniem
Chyba będzie tego taki tytuł. jak wyżej. teraz wklejam kolejny kawałek:
Od tego momentu nie pamiętam już prawie nic. Może i dobrze. Może to ma jakiś sens- zapomnieć. Po tym asfalcie był już tylko przez chwilę autobus i przez chwilę tylko wysiadałem. Przez chwilę działo się prawie wszystko, a później było już tylko teraz. Po ilości uczucia ściśniętego żołądka zdawałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie było policji i nie było pogotowia. Sprawa musiała być za mała. Zwykła nieudana rozmowa z pracodawcą. Nic w zasadzie takiego. Nie potrzebuję tu jednostek specjalnych. Sprawa jest bardzo prosta, nie zostanę spartańskim wojownikiem i nie będę mógł wejść w zwarcie i tyle. Od tego momentu jestem chyba sobą. Trochę mi się przypomina całe zdarzenie. Te pytania o to czy jestem na tyle dojrzały, by zostać junior managerem. Czy jestem godzien dostać kluczyki do służbowego pojazdu. Który ma dużo naklejek i ukrytą armatę ekonomii w lewym reflektorze. Pytania o to, czy będę w stanie oddać swoją minutową krew im wszystkim. Na znak oddać kapitałowy strzał w stronę wroga, bądź poderżnąć gardło nożem, na którego ostrzu mamy wypisane kursy euro i funta szterlinga. Ja chyba mówiłem, że nie do końca mnie to interesuję. Nie chodzi o to, że jestem pacyfista ekonomicznym. Chodzi o rzeczy związane z czymś na pograniczu duchowości i poczucia egzystencjalnej pustki. Tak, właśnie o to chodzi. I on mnie pytać zaczął chyba wtedy, po tym moim zdaniu. Pytał o to czy jak zabraknie mi na chleb, to nadal będę siedział cicho i nie podejmę żadnej akcji podjazdowej z nożem w zębach i snajperką na plecach. Odpowiedziałem mu, że chleb jaki by nie był, to jego brak przez kilka dni jest sprawą drugorzędną. Wtedy on rzucił się na mnie z furią godną największych wojowników biznesowych i tak teraz jestem tu. I pamiętam mało. Bardziej czuję, że coś się stało. Chyba coś czego odkręcić już nie będę mógł. Pewnie będzie rzutowało na moje życie przez jakiś czas, a później wszystko będzie już normalne. Bo to co przez jakiś czas rzutuje zlewa się po prostu z oddychaniem i nie czuć różnicy.
copyright (c) by Michał Krawiel
Od tego momentu nie pamiętam już prawie nic. Może i dobrze. Może to ma jakiś sens- zapomnieć. Po tym asfalcie był już tylko przez chwilę autobus i przez chwilę tylko wysiadałem. Przez chwilę działo się prawie wszystko, a później było już tylko teraz. Po ilości uczucia ściśniętego żołądka zdawałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie było policji i nie było pogotowia. Sprawa musiała być za mała. Zwykła nieudana rozmowa z pracodawcą. Nic w zasadzie takiego. Nie potrzebuję tu jednostek specjalnych. Sprawa jest bardzo prosta, nie zostanę spartańskim wojownikiem i nie będę mógł wejść w zwarcie i tyle. Od tego momentu jestem chyba sobą. Trochę mi się przypomina całe zdarzenie. Te pytania o to czy jestem na tyle dojrzały, by zostać junior managerem. Czy jestem godzien dostać kluczyki do służbowego pojazdu. Który ma dużo naklejek i ukrytą armatę ekonomii w lewym reflektorze. Pytania o to, czy będę w stanie oddać swoją minutową krew im wszystkim. Na znak oddać kapitałowy strzał w stronę wroga, bądź poderżnąć gardło nożem, na którego ostrzu mamy wypisane kursy euro i funta szterlinga. Ja chyba mówiłem, że nie do końca mnie to interesuję. Nie chodzi o to, że jestem pacyfista ekonomicznym. Chodzi o rzeczy związane z czymś na pograniczu duchowości i poczucia egzystencjalnej pustki. Tak, właśnie o to chodzi. I on mnie pytać zaczął chyba wtedy, po tym moim zdaniu. Pytał o to czy jak zabraknie mi na chleb, to nadal będę siedział cicho i nie podejmę żadnej akcji podjazdowej z nożem w zębach i snajperką na plecach. Odpowiedziałem mu, że chleb jaki by nie był, to jego brak przez kilka dni jest sprawą drugorzędną. Wtedy on rzucił się na mnie z furią godną największych wojowników biznesowych i tak teraz jestem tu. I pamiętam mało. Bardziej czuję, że coś się stało. Chyba coś czego odkręcić już nie będę mógł. Pewnie będzie rzutowało na moje życie przez jakiś czas, a później wszystko będzie już normalne. Bo to co przez jakiś czas rzutuje zlewa się po prostu z oddychaniem i nie czuć różnicy.
copyright (c) by Michał Krawiel
środa, 4 czerwca 2008
Na studiach już nie ma żadnego zagrożenia czymś co wymagałoby podania. Generalnie normalizuje mi się powoli wszystko, oczywiście pomagają mi w tym ludzie. Mimo tego, że jestem zakochanym w sobie dupkiem, to stworzyłem jak się okazuje kilka zdrowych relacji. A tak na marginesie jakoś nakręciłem się, żeby poczytać Adorno. Tak sobie na to wpadłem w okejce. Bez większego sensu i powiązania z obrazem za szybą.
Pisze całkiem dużo na tym blogu, ale tak jest w życiu, że akurat kiedy wszystko zwalnia. Wchodzi w slowmotion, to wtedy jest czas na pisanie bloga.
Pisze całkiem dużo na tym blogu, ale tak jest w życiu, że akurat kiedy wszystko zwalnia. Wchodzi w slowmotion, to wtedy jest czas na pisanie bloga.
Oddychanie
Czuje,ze w trakcie sesji powstanie pomysł na cos co ma zastąpić NPO. NPO się przejadło i skończyło. Nie ma już żadnego pomysłu na kontynuowanie tego w tej formie i pod ta nazwa. Powstanie i powstaje w mojej głowie następca NPO, choć nie wiem czy w sensie jakiejś kontynuacji. Wątpię.
Medium opiniotwórcze też nie umarło. Teraz jest sensowny pomysł i wiemy jakie sensowne kroki trzeba podjąć. Oczywiście będą podjęte. No i oczywiście nie na hop siup. Spokojnie i logicznie.
Medium opiniotwórcze też nie umarło. Teraz jest sensowny pomysł i wiemy jakie sensowne kroki trzeba podjąć. Oczywiście będą podjęte. No i oczywiście nie na hop siup. Spokojnie i logicznie.
wtorek, 3 czerwca 2008
Fragmenty i inne historie związane z oddychaniem
Upał utrudnia trochę koncentracje, ale to kwestia czasu. Przyzwyczaję się. W sobotę zaliczę historię języka, w zasadzie mogłem już w czwartek mieć to za sobą. Niestety wyszło z lekka inaczej, ale nie będę płakał z tego powodu. Współczesna tez będzie już jutro praktycznie do przodu. Jeszcze tydzień temu wszystko było takie pokręcone, a teraz się normalizuje. Piszę całkiem sporo. Inglisz ładnie powstaje i zaraz minę punkt kulminacyjny. Poza tym trochę piszę nowy tekst. Wrzucę go teraz, nie ma jeszcze tytułu:
Zrobiłem wszystko co miałem. Wstałem i zapaliłem na czczo. Napiłem się kawy. Słońce daje nam popalić, widzę to po ilości papierosów w paczce. Mniej i mniej. Czasu jednak wystarczająco dużo. Założyć marynarkę. Kołnierz koszuli rozpięty. Marynarka też nie zapięta. Wszystko, żeby zachować pozory luzu i elegancji. Po kawie najlepiej się goli. Kofeina otwiera wszystko. Włosy są delikatniejsze. Wyglądam dobrze. O wiele lepiej niż się czuję. Gładka twarz pomaga w zachowaniu spokoju. Nerwy nie poruszają szorstkim zarostem. Wszystko wydaje się takie spokojne. Na twarzy pojawia się oko cyklonu.
Każdy z nas wierzy w jakąś mitologię. Eschatologia i martyrologia. Choć wolimy to pierwsze. Nie chodzi wcale o Boga czy inne bóstwa. Takie hybrydy wszystkiego co w przyrodzie. Pomieszanie niedzielnych seriali z niedzielną mszą. Herosi z korporacji. Synowie bogów koniunktury. Giełda w Nowym Jorku daję łaskę i znak. Kiwa i dzielni herosi wyruszają na wojnę z hordą chińskich ekonomistów. W wąwozie termopilskim na ulicy Książęcej w Warszawie. Starcie daje nam wszystkim do zrozumienia, że nasze marynarki też muszą luźno powiewać. Jak sztandary. Dzisiaj czuję jakbym był czymś więcej. Zakładam marynarkę. Dopijam kawę. Próbuję ocenić temperaturę na zewnątrz. Po kolorze moczu dojść do wniosku ile mam przed sobą życia. Czuję w sobie moc. Moje nasienie może zapładniać wszystkich i wszystko. Taka mam siłę.
W telewizji mówią, że będzie dobrze. Wierzę w to, bo ja mam taki problem, że wierzę jednak w happy endy. Nauczyłem się tego w kinie. Tylko sprawdzę skrzynkę pocztową, a później wyruszę. Tak, to musi być wyruszenie. Bo na pole bitewne się wyrusza. Nigdy nie idzie. Dokładnie tak. Nie wyobrażam sobie, żeby w książce historycznej napisali: poszli na pole bitewne. Musi być opis w formie wyruszyli. Ruszyli. Skierowali się. Tak musi być, bo patos jest rzeczą nieodzowną w takiej sytuacji. Kiedy mówimy o wojnie, bądź miłości. Ja prowadzę wojnę podjazdową z pracą. Szukam jej. Chcę zostać korporacyjnym herosem. Heroiczna walka z układem wewnątrz korporacji. Szef i ponad tym wszystkim chińskie fabryki składające nasze laptopy. Tego nie chcę, ale muszę. Chcieć i musieć, to czasami się zlewa, bo jak bardzo musisz to po prostu chcesz. Tylko w drugą stronę to nie działa, bo jak bardzo chcesz, to wcale nie musisz. Skomplikowane. Język jest tak skomplikowany. Czasami jeden wyraz może zabić, bądź spowodować trwałe zmiany w sercu. Na ulicy jest w miarę okej. W tym miejscu ruch jest duży, ale okoliczne działki i zielony pagórek wyciszają lepiej niż te mury. Bloki wznoszą się zaraz po lewej stronie. Asfalt przecięty na dwie części niskim zielonym murkiem. Słońce nagrzewa mi marynarkę.
copyright (c) by Michał Krawiel
Zrobiłem wszystko co miałem. Wstałem i zapaliłem na czczo. Napiłem się kawy. Słońce daje nam popalić, widzę to po ilości papierosów w paczce. Mniej i mniej. Czasu jednak wystarczająco dużo. Założyć marynarkę. Kołnierz koszuli rozpięty. Marynarka też nie zapięta. Wszystko, żeby zachować pozory luzu i elegancji. Po kawie najlepiej się goli. Kofeina otwiera wszystko. Włosy są delikatniejsze. Wyglądam dobrze. O wiele lepiej niż się czuję. Gładka twarz pomaga w zachowaniu spokoju. Nerwy nie poruszają szorstkim zarostem. Wszystko wydaje się takie spokojne. Na twarzy pojawia się oko cyklonu.
Każdy z nas wierzy w jakąś mitologię. Eschatologia i martyrologia. Choć wolimy to pierwsze. Nie chodzi wcale o Boga czy inne bóstwa. Takie hybrydy wszystkiego co w przyrodzie. Pomieszanie niedzielnych seriali z niedzielną mszą. Herosi z korporacji. Synowie bogów koniunktury. Giełda w Nowym Jorku daję łaskę i znak. Kiwa i dzielni herosi wyruszają na wojnę z hordą chińskich ekonomistów. W wąwozie termopilskim na ulicy Książęcej w Warszawie. Starcie daje nam wszystkim do zrozumienia, że nasze marynarki też muszą luźno powiewać. Jak sztandary. Dzisiaj czuję jakbym był czymś więcej. Zakładam marynarkę. Dopijam kawę. Próbuję ocenić temperaturę na zewnątrz. Po kolorze moczu dojść do wniosku ile mam przed sobą życia. Czuję w sobie moc. Moje nasienie może zapładniać wszystkich i wszystko. Taka mam siłę.
W telewizji mówią, że będzie dobrze. Wierzę w to, bo ja mam taki problem, że wierzę jednak w happy endy. Nauczyłem się tego w kinie. Tylko sprawdzę skrzynkę pocztową, a później wyruszę. Tak, to musi być wyruszenie. Bo na pole bitewne się wyrusza. Nigdy nie idzie. Dokładnie tak. Nie wyobrażam sobie, żeby w książce historycznej napisali: poszli na pole bitewne. Musi być opis w formie wyruszyli. Ruszyli. Skierowali się. Tak musi być, bo patos jest rzeczą nieodzowną w takiej sytuacji. Kiedy mówimy o wojnie, bądź miłości. Ja prowadzę wojnę podjazdową z pracą. Szukam jej. Chcę zostać korporacyjnym herosem. Heroiczna walka z układem wewnątrz korporacji. Szef i ponad tym wszystkim chińskie fabryki składające nasze laptopy. Tego nie chcę, ale muszę. Chcieć i musieć, to czasami się zlewa, bo jak bardzo musisz to po prostu chcesz. Tylko w drugą stronę to nie działa, bo jak bardzo chcesz, to wcale nie musisz. Skomplikowane. Język jest tak skomplikowany. Czasami jeden wyraz może zabić, bądź spowodować trwałe zmiany w sercu. Na ulicy jest w miarę okej. W tym miejscu ruch jest duży, ale okoliczne działki i zielony pagórek wyciszają lepiej niż te mury. Bloki wznoszą się zaraz po lewej stronie. Asfalt przecięty na dwie części niskim zielonym murkiem. Słońce nagrzewa mi marynarkę.
copyright (c) by Michał Krawiel
poniedziałek, 2 czerwca 2008
Palenie samego
Dokonałem aktu samospalenia mojej tożsamości internetowej.Gadugadu sie zagotowalo. Usunalem wszystkich z grona, nie ze wzgledu na sympatie czy antypatie-po prostu nie wiem jak usunac caly profil.
niedziela, 1 czerwca 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)