Pociąg wytrąbił koniec. Rozerwał szyny już kurwa nie było nic oprócz niedokończonej paczki szlugów. W magazynie okazało się, że moje życie składa się z sekwencji, które smakują jak westy czerwone. Przedawkowane.
W Rodowie było wszystko, a później trzeba było wracać do domu i zająć się lizaniem swojej ręki. Z nadzieją, że wyskoczy z niej rak i wszytko będzie miało jakiś sens. Nic więcej poza walka o to, żeby mieć jakiś sens. Wylizałem sobie dziurę w przedramieniu. Widzę podłogę i jak stoję na cmentarzu, to widzę nagrobki. Dziury w ziemi.
Blok jest tak wysoko, że nie daje rady nie myśleć o tym co może być jeszcze ponad.. moja obawa i sześć pięter niżej jakieś życie. Widziałem je idąc Zientary-Malewskiej. Wzdłuż torów, a w autobusie wcześniej siedziały dwie dupy z ogromnymi cyckami i z jeszcze większymi brakami w mówieniu. Policzyłbym do dziesięciu, ale brakuje mi wyobraźni.
Napisałem jej w liceum wiersz w sms. Powiedziała mi, że coś ze mnie będzie w przyszłości. Po pięciu latach mam emocjonalne emo, bo zostawiła mnie kolejna dziewczyna. Przez brak przyszłości. Zostaje mi przeszłość i kilka brutalnych i beznadziejnych anegdot, które mogę opowiadać nowo poznanym koleżankom, które generalnie nie robią nic poza powodowaniem erekcji.
Mam nadzieję, że nigdy więcej się nie spotkamy. Tak kiedyś powiedziała mi pewna kobieta. Nie spotkaliśmy się więcej. Nawet na ulicy. Pamiętam tylko smak jej włosów. Twarz nie była koniecznością.
Sam spotykając siebie na ulicy wpadłbym w konsternacje. Ogólnie pojęte zdziwienie. Jak można być tak chujowym. Czasami lubię w siebie nie uwierzyć. Zdziwienie później przed lustrem, bo cień wygląda zupełnie inaczej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Michał :(
jeden z najbardziej depresyjnych tekstów jakie czytałam
:/
Prześlij komentarz